Obsługiwane przez usługę Blogger.
RSS

Wyszło szydło z worka

 Zołza ujawniła swoją zołzowatość. Ku wielkiemu niezadowoleniu właścicielki "Zejdź Z Wersalki" obdarła kawałek tapety z kuchni i całkiem spory kawał wykładziny  z podłogi. Zdjęć zniszczeń tym razem nie zamieszczę, aby nie rozpowszechniać owego obrazu nędzy i rozpaczy.
 Zresztą, kto mi uwierzy, że takie niewinne z pozoru stworzenie jest narzędziem zniszczenia i destrukcji?
 Uciekła mi też w czasie spaceru. Okazało się, że potrafi wyjąć głowę z szelek. Tak więc w pewnym momencie zostałam ze smyczą i całą uprzężą z adresówką w ręku, a pies hasał sobie wolno po trawce. Gdyby nie jakiś cudowny fart prawdopodobnie musiałabym dzwonić po posiłki.

 Zołza absorbuje baardzo dużo uwagi i od ludzi wymaga ciągłego głaskania i drapania (jej zdaniem, chyba właśnie po to jesteśmy). Trzeba jej też wynajdywać coraz to nowe zajęcia aby dalej nie czyniła spustoszenia w mieszkaniu. Przez jakieś 5 minut dobrze sprawdzała się wydmuszka po jajku. Niestety po tym czasie psina przystąpiła do ataku i rozpłaszczyła skorupkę łapą - kolejnej już nie dostała. Za to J&J kupili jej nową zabawkę jaką jest piłka na sznurku. Zołza bawi się teraz sama ze sobą trzymając sznurek w zębach i ciągnąc za sobą piłkę. Sąsiad z dołu pewnie nie jest zadowolony, ale nie darzymy go sympatią (z wzajemnością), także się tym nie przejmujemy i pozwalamy Zołzie na harce do bardzo późnych godzin ;]
Jako nowe legowisko (z reguły każdego dnia śpi gdzie indziej) Zołza upodobała sobie miejsce przed drzwiami do łazienki. I dotychczas jeszcze nie zrozumiała, czemu wszyscy cały czas ją stamtąd przeganiają, albo przepychają drzwiami zakłócając jej sen.
A z ostatniej chwili domownicy informują: saszetki  pedigree bardzo Zołzie smakują i dobrze się trawią. Czujemy! 

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

W czasie deszczu i psy się nudzą.

  Wczoraj Zołza zapoznawała się z resztą członków rodziny, czyli z Kasią, która konkuruje z Justyną o tytuł Naczelnej Zołzy w naszej familii, Adrianem i Weroniką. Przedstawiła się najlepiej jak umiała - już na początku załatwiła swoje psie potrzeby w pokoju Adriana. Później rzuciła się w wir zabawy z dzieciakami, wysępiła kilka krakersów z kminkiem i zjadła dwie psie przekąski, chociaż nie zdążyłam tego zdarzenia zarejestrować zmysłem wzroku. Gdy już się wyszalała zachowywała się bardzo grzecznie i zaangażowała się w robienie porządków, np. wymiotła kurz za kanapy i umyła językiem podłogę w kuchni. Grzecznie też stała w autobusie, co mnie ucieszyło, bo w końcu tak ważna persona jaką jest Zołza podróżowała na droższym bilecie. 

  A dzisiaj wróciwszy ze szkoły zastałam pokój dzienny w takim stanie:


  Zołza i w naszym domu zaprowadziła swoje porządki. Podczas nieobecności mojej i mamy zajęła się przeglądaniem makulatury: w tym przypadku programu telewizyjnego i najwidoczniej stwierdziła, że obecność starych gazet jest niepożądana w mieszkaniu i należy się ich pozbyć. Patrząc się na mnie z miną niewiniątka próbowała odeprzeć zarzuty, ale piłka zostawiona na miejscu zdarzenia ewidentnie wskazuje sprawcę.


 Po szybkim ogarnięciu mieszkania poszłyśmy na spacer. Ja byłam w kurtce przeciwdeszczowej, więc zmokła tylko Zołza, a na głowie i uszach pokarbowała jej się sierść, co moim zdaniem przeuroczo wygląda. Czy waszym też?

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

Pan "W" :)

      Od jakiegoś czasu obijały mi się o uszy rozmowy o jakimś weterynarzu. Szczerze mówiąc nie bardzo wiedziałam, o co chodzi i trochę mnie to irytowało. Wczoraj w końcu wszystko się wyjaśniło - poszliśmy! Ja z duetem J&J, który najpierw musiał stoczyć batalię o to, który "wet" (bo tak to określili) będzie dla mnie najlepszy. Kiedy w końcu doszli do porozumienia zaprowadzili mnie do okrągłego budynku, który dokładnie sobie obwąchałam, planowałam jeszcze oznaczyć teren, ale drzwi poczekali otworzyły się i jakiś Pan zaprosił nas do gabinetu.
     Jak się okazało ten pan, to właśnie weterynarz..Na początku wydał mi się całkiem sympatyczny, pogadał trochę z NZR i dał mi witaminki, które okazały się całkiem smaczne, co bardzo mnie cieszy, bo mam je brać codziennie. Jednak całkowicie zweryfikowałam swój pogląd w stosunku do Pana W (zwanego również wetem), kiedy podszedł do mnie z taaaaaką długą igłą! Wyobraźcie sobie, ze wbił tą ogromną igłę w moje piękne, małe ciałko, tłumacząc, że to dla mojego dobra! Później, jakby igła to było dla mnie zbyt małe przeżycie zaczął mi obcinać paznokcie. Tego już nie mogłam puścić mu płazem, więc zaczęłam się przeogromnie szarpać - aż J&J musieli mnie wspólnymi siłami podtrzymywać. Po wszystkich tych przeżyciach miałam już zdecydowanie dość, ale Rada Człowiecza zadecydowała, że muszę jeszcze zostać zważona. Komunikuję więc wszem i wobec, że ważę niecałe 8 kilogramów, tak więc trzymam linię kochani!

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

Z Zołzą pod jednym dachem...


     Nadeszła moja- czyli Dagmary kolej napisania czegoś konkretnego, dotyczącego naszego nowego domownika. Od kiedy pod nasz dach trafiła Zołza zdążyła już wściubić nosa w każdy kąt mieszkania (łącznie z łazienką do której pragnie wchodzić razem z nami) oraz spać w każdym z pokoi. Oprócz tego łazi za domownikami krok w krok łasząc się przez większość czasu. Gdy ma dosyć pieszczot chowa się za kanapą (miejsce dla nas raczej niedostępne) i radośnie merda ogonem uderzając w gipsową ścianę. Jest to dźwięk, który towarzyszy nam codziennie o czwartej nad ranem, kiedy Zołza się już wysypia i z radością zaczyna biegać po pokoju, jeść, czy właśnie wchodzić za łóżko z jednej strony i wychodzić z drugiej (długo tak potrafi).
   Mimo wszystko jest raczej psem bezproblemowym. Doskonale wie, że należy załatwiać się na dworze i nie niszczyć mebli. Podczas naszej nieobecności rozwija swoje zainteresowania i np. dowiaduje się najnowszych sensacji modowych zjadając katalog Bon Prixa, który okazuje się niestrawny (zapewne z powodu zawartości, która nie przypadła Zołzie do gustu).
  A dzisiaj byliśmy na popołudniowym spacerze wyjątkowo we czwórkę: Zołza, ja, Justyna i Jacek. Tutaj można obejrzeć szaleństwa Zołzy:


    Halo, halo - to ja Zołza, musiałam się wtrącić, bo Daga zapomniała napisać, że J&J (czyli Naczelna Zołza Rodziny i Jacek zwany również Tatikiem) - przynieśli mi dzisiaj kolejny prezencik. Powiedzieli, że są to szelki do nauki chodzenia na smyczy, jednak ja nieszczególnie w to wierzę. Jak dla mnie jest to po prostu wspaniały gryzak, do ostrzenia moich małych jeszcze ząbków :) Chociaż musicie przyznać, że prezentuję się w tych szelkach po prostu wspaniale:
     Aha.. chciałam jeszcze pokazać Wam skąd tutaj przyjechałam: 
Jak widać - tam też o mnie napisali! Ahh.. jaka jestem rozchwytywana :) 

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

To ja - Zołza

     Na imię mam Zołza - zupełnie nie wiem dlaczego, gdyż jestem całkowitym przeciwieństwem swojego imienia, co zresztą widać na załączonym obrazku :)


     Od kilku dni mam nowy dom, w którym  podbiłam serca domowników i nie tylko.Dzień przyjazdu był dla mnie bardzo stresujący, bo jechaliśmy dosyć długo, a później jeszcze musiałam pożegnać się z moją tymczasową rodziną, u której było mi całkiem dobrze.
     Tutaj jednak również jest fajnie - moja starsza pańcia nazywa się Ania, a młodsza Dagmara. Daga jest niziutka - więc łatwiej jej się do mnie schylać i drapać za uchem, poza tym lubi siedzieć przy komputerze, ale kiedy podchodzę i przytulam się do jej nóg - zawsze znajdzie dla mnie czas.   
     Jest też Justyna, która tylko mnie odwiedza i nie wiem, czy to dobrze, czy źle, bo podobno jest najgorszą Zołzą w rodzinie - to właśnie ona wymyśliła mi to dziwne imię, chyba myślała, że będę do niej podobna :)
O jej zołzowatości nie miałam okazji się przekonać, bo dla mnie jest miła - nawet nosi mnie na rękach, może więc jej zołzowatość odnosi się tylko do ludzi.
     Oczywiście nie mogę nie wspomnieć o Jacku, którego serce podbiłam od pierwszego spotkania. Nazywa mnie "swoją suczuczulką" i już pierwszego dnia mojego pobytu tutaj pojechał do sklepu po ogromną poduchę i smakołyki dla mnie. Jacek również z nami nie mieszka, ale przychodzi wieczorami i zabiera mnie na spacery - czasami z Naczelną Zołzą, a czasami bez niej. Lubię kiedy przychodzą, bo jestem bardzo towarzyska, a poza tym - uwieelbiam być rozpieszczana :)

  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS